Dwadzieścia anegdot na dwudziestolecie Wielkiej Muzyki w Małej Auli

.

Dwadzieścia lat temu, 29 października 2002 roku, odbył się pierwszy koncert cyklu muzycznego zatytułowanego przez jego twórcę, prof. Andrzej Jakubiaka, „Wielka Muzyka w Małej Auli”. Do maja 2024 r.j odbyło się 130 koncertów, w tym 22 października 2022 r. koncert 120 – jubileuszowy, z okazji 20-lecia. Geneza i historia cyklu została przedstawiona szczegółowo w opracowaniu „Niewielka kronika Wielkiej Muzyki w Małej Auli” wydanym w roku 2022 przez Oficynę Wydawniczą PW. W trakcie redagowania tego opracowania narodził się pomysł zapisu ciekawych faktów i wydarzeń o charakterze anegdotycznym, związanych z realizacją wielu koncertów. Przedstawiamy poniżej takie właśnie wspomnienia profesora Jakubiaka, których liczba w sposób oczywisty nawiązuje do jubileuszu 20-lecia Wielkiej Muzyki w Małej Auli.

.

29.11.2002r. odbył się drugi z kolei koncert, zatytułowany „Słynne arie i duety”. Jak się okazało miał on kluczowe znaczenie dla przyszłości Wielkiej Muzyki. Wystąpili w nim niezwykle utalentowani studenci akademii muzycznych – Marta Mularczyk (sopran), Małgorzata Pańko (mezzosopran) i Rafał Bartmiński (tenor). Wszyscy wkrótce rozpoczęli wielką karierę operową, ale oczywiście wówczas byli to nikomu nieznani młodzi artyści. Dobraliśmy odpowiednio atrakcyjny repertuar (Offenbach, Puccini, Mozart) i bardzo liczyliśmy, że połączony z młodzieńczą ekspresją i talentem wokalno-aktorskim wykonawców zrobi odpowiednie wrażenie, szczególnie na Rektorze, którym był wtedy prof. Stanisław Mańkowski. Wiedziałem, że Pan Rektor nie był specjalnie przekonany do idei Wielkiej Muzyki i zależało mi, żeby zmienił swoje nastawienie, ponieważ los cyklu wisiał na przysłowiowym „włosku”. Na koncert udało mi się zaprosić Małżonkę Rektora, o której wiedziałem z kolei, że jest wielką melomanką. Do dzisiaj zastanawiam się, czy o akceptacji i zgodzie na kontynuowanie cyklu zadecydowała uroda Marty i Małgorzaty, czy zdecydowana opinia Pani Barbary Mańkowskiej, która po koncercie podeszła do mnie i powiedziała: to było cudowne, bardzo proszę, zapraszaj mnie na kolejne koncerty. Chyba jednak ten drugi „czynnik” był decydujący … .

Piąty z kolei koncert (08.03.2003) był pierwszym tzw. wielkim koncertem, który odbył się w Dużej Auli. „Porwaliśmy się” na monumentalne dzieło Carla Orffa „Carmina Burana”. Zaprosiliśmy zaprzyjaźnionych już z nami młodych solistów – studentów AM, najlepsze stołeczne chóry akademickie oraz chóry z Siedlec, które nie obciążyły naszego skromnego (jak zwykle) budżetu. Poważnym zadaniem okazało się znalezienie orkiestry symfonicznej – najtańszej z najlepszych i najlepszej z najtańszych. Udało się zaangażować Polską Orkiestrę Radiową, którą miał poprowadzić dyplomant Akademii Muzycznej w Warszawie, Łukasz Borowicz. Mało znany wówczas Maestro miał sporo kłopotów z orkiestrą, która mówiąc wprost „wyżywała się” na młodym dyrygencie. Koncert był niezwykle udany (ponad 1200 osób na widowni), a pięć lat później Łukasz Borowicz został szefem Polskiej Orkiestry Radiowej!!! Dzisiaj Maestro Borowicz jest jednym z najwybitniejszych polskich dyrygentów, aktualnie kieruje Filharmonią Poznańską, co stanowi ewenement, zważywszy na Jego młody wiek.

Obraz zawierający osoba, ubrania, Ludzka twarz, człowiek

Opis wygenerowany automatycznie

Młody Maestro Łukasz Borowicz dyryguje Polską Orkiestrą Radiową

3 czerwca 2003 r. odbył się koncert dziesiąty, na którym wysłuchaliśmy „Błękitnej Rapsodii” Georga Gershwina. Jeśli chodzi o wykonawców, to zaprzyjaźniliśmy się z młodym znakomitym pianistą, Pawłem Kowalskim, który z entuzjazmem zgodził się wystąpić, ale pozostał problem sfinansowania orkiestry. Na szczęście Paweł znał ówczesnego komendanta Policji Stołecznej, nadinspektora (czyli generała) Ryszarda Siewierskiego. Ten koneser sztuki i znawca muzyki zaproponował, że załatwi nam „bezkosztowy” udział Orkiestry Reprezentacyjnej Policji Polskiej. Pomysł niezwykle kuszący, ale co z partyturą, która była rozpisana na orkiestrę symfoniczną, a nie na dętą. Na szczęście moi młodzi Przyjaciele z Akademii Muzycznej znaleźli równie młodego aranżera i po raz pierwszy na polskiej scenie muzycznej wykonano Błękitną Rapsodię z akompaniamentem orkiestry dętej. Było cudownie, ale Paweł Kowalski do dziś kręci głową …. , nie bardzo rozumiem o co Mu chodzi.

.

12 koncert (06.11.2003) przeszedł do historii jako pierwszy po gruntownej restauracji „występ” starego politechnicznego fortepianu Bechstein. Oczywiście grał Paweł Kowalski, a wyglądający jak nowy instrument zabrzmiał jak „prawdziwy Bechstein” (cytuję obecnego na koncercie rektora AM, prof. Ryszarda Zimaka). W latach trzydziestych XX wieku Politechnika Warszawska kupiła dwa fortepiany tej marki, które po wojnie niszczały w piwnicach klubu Stodoła. Odnalazł je podczas prac porządkowych prezes Stodoły, pan Wiesław Pękala, który zapytał mnie, co z tym zrobić. Przeznaczyłem całą moją rezerwę prorektorską na remont, który przebiegł sprawnie i z nadspodziewanym rezultatem. Jeden z fortepianów wrócił do Stodoły, drugi do dziś wspaniale służy wielu koncertom w Gmachu Głównym, co przynosi konkretne oszczędności – koszty wynajmu i transportu instrumentu tej klasy to jednorazowo ponad 7 tysięcy zł. A wracając do historii – właśnie na tym fortepianie grał w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego wybitny polski pianista, profesor Jan Ekier – o czym opowiem później.

„Bechstein” jak nowy …

08 czerwca 2004r. w siedemnastym koncercie wystąpił Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. Ta najstarsza Perła w Koronie Artystycznej PW potrzebuje do pełnego rozbłysku dużej sceny, a na Małej Auli jest z tym kłopot. Zaproponowałem kierownictwu Zespołu występ o nieco innym charakterze, nazywając to prezentacją nowej twarzy ZPiT. Udało się znakomicie, a po swingującej sekwencji kapeli pozwoliłem sobie na pewne proroctwo, zwracając się do publiczności: „Proszę Państwa, oto na naszych oczach rodzi się Big Band Politechniki Warszawskiej”. W półtora roku po tym wydarzeniu mieliśmy już Orkiestrę Rozrywkową PW The Engineers Band.

Czwarty wielki koncert (25 marca 2006 r. na Dużej Auli) był kolejnym 28 koncertem cyklu. Tym razem operą „Kandyd” w wersji półscenicznej rozpoczęliśmy „Trylogię bernsteinowską”. Było to pierwsze wykonanie dzieła w Warszawie i nasze pierwsze spotkanie z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej, założoną przez panią Elżbietę Penderecką. Ponieważ opera była śpiewana w oryginalnej wersji językowej, libretto w języku polskim przed kolejnymi aktami przedstawiał niezapomniany i niezrównany Krzysztof Kolberger, który „zaliczył wpadkę” – pomylił kartki i przed drugim aktem przedstawił treść trzeciego. Swój błąd odkrył dopiero przed trzecim aktem, co znakomicie dowcipnie skomentował, po czym przedstawił akt drugi i na wszelki wypadek jeszcze raz akt trzeci.

Krzysztof Kolberger komentuje swoją „wpadkę”

.

Trzydziesty koncert (31 maja 2006 r.) „należał” do Big Bandu Wyższej Szkoły Technicznej ETH Zurich. Jest to najlepsza uczelnia techniczna w Europie i jedna z pięciu najlepszych uczelni świata. Myślę, że fakt posiadania orkiestry przez tak renomowany uniwersytet przyczynił się w znacznym stopniu do przyznania naszej orkiestrze The Engineers Band statusu samodzielnej jednostki organizacyjnej PW, co stało się na początku roku 2007. Do tego momentu Inżyniersi (nieformalna nazwa Orkiestry Rozrywkowej PW The Engineers Band) funkcjonowali jako Studenckie Koło Naukowe Miłośników Muzyki Rozrywkowej pod moją opieką. Szybko zapomnieliśmy o jego istnieniu, dopiero po kilku latach otrzymałem zawiadomienie z Biura Rektora, że z powodu braku rocznych sprawozdań z działalności Koło Miłośników Muzyki Rozrywkowej zostało wykreślone z rejestru uczelnianych kół naukowych. Na marginesie – to doświadczenie wykorzystaliśmy w przypadku Teatru Politechniki Warszawskiej, który zanim uzyskał status jednostki PW funkcjonował pod moją opieką jako Koło Naukowe Miłośników Teatru. Cieszę się, że w annałach Politechniki Warszawskiej pozostał zapis o dosyć egzotycznych jak na uczelnię techniczną kołach naukowych …

Wielkie dzieło Gustava Mahlera – II Symfonia „Zmartwychwstanie” – zostało wykonane na scenie Wielkiej Muzyki 12 grudnia 2007 r. (37 koncert). Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej poprowadził Łukasz Borowicz, wystąpiły połączone chóry uczelni warszawskich i dwie wybitne solistki Teatru Wielkiego Opery Narodowej – profesor Izabella Kłosińska i jej była studentka Małgorzata Pańko, na którą już wtedy mówiliśmy „Nasza Małgośka”. Dzieło zrobiło niesamowite wrażenie na widowni, owacja trwała kilkanaście minut. Podszedłem do Łukasza z prośbą o bis, a on pouczającym tonem: „ale tego się nie bisuje”. Trochę mnie to zmieszało, ale nie ustępowałem: „może chociaż jakiś fragment!”. O dziwo, Maestro uległ! Cała czwarta część (najwspanialsza) została powtórzona. Po pewnym czasie byłem świadkiem niemal identycznej sytuacji w Filharmonii Narodowej i ku mojemu miłemu zaskoczeniu Maestro Borowicz szybko uległ prośbom widowni bisując ostatnią część symfonii. Czyżby Wielka Muzyka przełamała konwenanse muzyczne?

Obraz zawierający ubrania, osoba, człowiek, garnitur

Opis wygenerowany automatycznie

„Nasza Małgośka” pod opieką Rektora PW, prof. W. Kurnika

Czterdziesty koncert (15 maja 2008 r.) odbył się pod koniec mojej drugiej kadencji prorektorskiej. Z Maestro Dariuszem Łapińskim (szefem The Engineers Band) przygotowaliśmy autorski program o nieco osobistym charakterze. Razem z Inżyniersami wystąpiło wielu znanych artystów, a gościem specjalnym była wspaniała Hanna Banaszak, której występ był zaplanowany w drugiej części koncertu. Pani Hanna siedziała na widowni przez całą pierwszą część, reagując niezwykle entuzjastycznie nie tylko na wykonywane utwory, ale i na swoisty dialog prowadzony w trakcie koncertu przeze mnie i Maestro Łapińskiego (nie tylko wielki muzyk, ale znakomity konferansjer!). Na koniec, po owacyjnie przyjętym występie, wzruszona artystka powiedziała: „Dzisiaj jest 15 maja, czyli imieniny Zofii. A ja na drugie imię mam właśnie Zofia i bardzo was proszę, mówcie na mnie odtąd Nasza Kochana Zosia”. Było to oczywiste nawiązanie do moich zapowiedzi występu Naszej Kochanej Małgośki, czyli primadonny Małgorzaty Pańko. Wielka Hanna Banaszak pozazdrościła Naszej Małgośce! Spełniając życzenie zwracamy się odtąd do niej Kochana Zosiu, co poskutkowało między innymi w następnych latach czterema występami na scenie Wielkiej Muzyki.

Hanna Banaszak i The Engineers Band pod batutą Maestro Dariusza Łapińskiego

.

Data 31 stycznia 2010 r. zapisała się w historii Wielkiej Muzyki pięćdziesiątym koncertem i polską prapremierą musicalu Leonarda Bernsteina „Wonderful Town”. Dwa lata wcześniej widziałem w Filharmonii Berlińskiej ten musical w wersji koncertowej, pod batutą sir Simona Rattle’a. Wrażenie było tak wielkie, że zaczął mnie prześladować imperatyw – musimy pokazać „Wonderful Town” na Politechnice Warszawskiej. Mój zapał dość szybko ostudził pan Michał Sikora (muzykolog, należący do grona młodych absolwentów AM, którzy wspierali Wielką Muzykę) szacując koszty przedsięwzięcia na kwotę 120 tysięcy zł. Na szczęście w tym czasie poznałem początkującego wówczas krakowskiego kompozytora, Janusza Bieleckiego, który odniósł znaczne sukcesy w biznesie i wspierał młodych artystów, w tym Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej. W dwugodzinnej rozmowie telefonicznej na polanie leśnej pod Wrocławiem (do rozładowania komórki i ugotowania mikrofalami uszu) przekonałem pana Bieleckiego do niezwykłości planowanego przedsięwzięcia, zapewniając jednocześnie, że chętnie wysłuchamy jego kompozycji w Warszawie (co zresztą się stało). Pieniądze fundacji Bielecki Art i wytrwałość organizacyjna pana Sikory (nota bene nie doszacował kosztów tylko o 10 tys.) pozwoliły na realizację mojego pomysłu w doborowym wykonaniu. Główne postacie kreowały przebojowo primadonny Izabella Kłosińska i Małgorzata Pańko (Nasza Małgośka), wystąpili tancerze i chórzyści Teatru Wielkiego Opery Narodowej w układach choreograficznych Jarosława Stańko. Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej poprowadził szef naszych Inżyniersów Dariusz Łapiński, który między piątkową próbą generalną a sobotnią premierą w ogóle nie spał, ponieważ w nocy „urodził” córkę. Sukces był niebywały, wrażenie jeszcze większe niż w Berlinie, a kiedy rok później oglądałem „Wonderful Town” w łódzkim Teatrze Muzycznym, to byłem bardzo dumny z naszej wersji … .

.

Polska prapremiera „Wonderful Town” L. Bernsteina

.

Trylogię bernsteinowską zamknęliśmy słynnym musicalem „West Side Story” (66 koncert, 16.12.2012), poprowadzonym również przez maestro Łapińskiego. Wśród wykonawców znalazła się oczywiście Nasza Małgośka (wtedy już primadonna Opery Ryskiej), wystąpił również amerykański baryton francuskiego pochodzenia Gerard Edery. Wkrótce po naszym koncercie ta para stanęła na ślubnym kobiercu, a parę lat później urodził się ich syn. Zastanawiam się, czy to siła Bernsteina, czy magia Wielkiej Muzyki ?

Artyści „West Side Story”

68 koncert to największe dotychczasowe przedsięwzięcie muzyczne, jakim było wykonanie VIII Symfonia Gustava Mahlera, nazywanej „Symfonią Tysiąca”. Dwukrotne próby wykonania tego monumentalnego i porywającego dzieła na scenie Wielkiej Muzyki zakończyły się niepowodzeniem, ale do trzech razy sztuka! 16 marca 2013 r. światowej sławy dyrygent, maestro Gabriel Chmura, poprowadził Polską Orkiestrę Sinfonia Iuventus w rozszerzonym składzie, 6 połączonych chórów i 6 solistów – łącznie prawie 600 artystów. W historii polskiej sceny muzycznej było to dziesiąte wykonanie, a w historii Wielkiej Muzyki był to koncert najbardziej „zagrożony”. Na dwa dni przed premierą zachorował ciężko wykonawca partii barytonu. Poszukiwania zastępcy początkowo nie dały rezultatu – w Polsce jeszcze tylko trzech artystów było w stanie wykonać tę partię, ale wszyscy trzej byli w tym czasie zajęci. Ogłoszenie internetowe o zasięgu światowym przyniosło rezultat w postaci dwóch kandydatów – jeden z nich, Czech występujący w Filharmonii Lipskiej śpiewał już partię barytonu, drugi, Francuz występujący w Operze Wiedeńskiej nie znał jej, ale obiecał, że się nauczy. Maestro Chmura wybrał Francuza i tu znowu kolejny problem – artysta nie mógł uczestniczyć w próbie generalnej, ponieważ w tym czasie występował w Wiedniu w operze Carmen. Nie zrażony tym faktem maestro Chmura zrobił mini-próbę (dyrygent plus baryton plus fortepian) na 3 godziny przed koncertem, zaraz po przylocie artysty do Warszawy (który uczył się partytury w samolocie). Koncert zgromadził prawie 1500 osób w Dużej Auli i został oceniony w środowisku muzycznym jako niezwykle udane wykonanie największego dzieła Mahlera. Dodam tylko, że koszty awaryjnego zastępstwa były też niezwykle udane i zrujnowały roczny budżet Wielkiej Muzyki.

600 wykonawców plus 1500 widzów = VIII symfonia G. Mahlera

5 grudnia 2013 r. na 73 koncercie wystąpił jeden z najwybitniejszych skrzypków świata, Vadim Brodzki, który wraz z naszą Orkiestrą Rozrywkową The Engineers Band wykonał utwory zespołu the Beatles we własnej, swingowej aranżacji. Na salę, która mieści ok. 300 osób wcisnęło się prawie 500, zajmując parapety, gzymsy, podłogę etc., wszystkie drzwi musiały być otwarte, ponieważ na korytarzu przed Małą Aulą kłębiło się jeszcze 150-200 widzów/słuchaczy, entuzjastycznie reagujących na wirtuozerię mistrza i nowe fascynujące brzmienie klasyki muzyki rozrywkowej. A sam Mistrz był tak zadowolony z orkiestry i publiczności, że nawet zaśpiewał „kawałek” utworu „Honey Pie” przytulony do dwóch pięknych solistek Inżyniersów.

Vadim Brodski i piękne solistki The Engineers Band

78 koncert (02.10.2014) był poświęcony 70 rocznicy Powstania Warszawskiego i nawiązywał do recitalu Jana Ekiera, wspomnianego już wybitnego polskiego pianisty/chopinisty, który odbył się w murach Politechniki Warszawskiej 15 sierpnia 1944 r. Kiedy Jan Ekier na politechnicznym fortepianie Bechstein grał dla powstańców utwory Chopina, do sali wpadł niemiecki pocisk artyleryjski. Pocisk na szczęście nie wybuchł (rozbrojony do dziś znajduje się w archiwum rodzinnym pianisty), a profesor Ekier spokojnie kontynuował grę. Na tym samym fortepianie, odrestaurowanym jak już pisałem w 2003r., siedemdziesiąt lat później na scenie Wielkiej Muzyki zagrał inny wybitny polski pianista Janusz Olejniczak. Profesor Ekier miał być obecny na naszym koncercie, niestety kilka tygodni wcześniej zmarł. Gościliśmy Jego najbliższą rodzinę – dwóch synów i córkę.

.

Jesienią 2014 r. dowiedziałem się, że w Szwajcarii przebywa Martin Palmeri, argentyński kompozytor, twórca utworu „Misa a Buenos Aires” (inna nazwa „Misa Tango” czyli msza w rytmie tanga), dedykowanego papieżowi Franciszkowi. Spontaniczna akcja – zaproszenie kompozytora, uzgodnienie terminu, dobór wykonawców – przyniosła rezultat w postaci osiemdziesiątego koncertu, który ze względu na specyfikę dzieła odbył się w kościele Najświętszego Zbawiciela 16 listopada 2014 roku. Na marginesie: Wielka Muzyka już wcześniej trzykrotnie przenosiła się do tego kościoła, ze względu na charakter muzyki (m.in. Requiem Mozarta) i dzięki przychylności księdza proboszcza Tadeusza Sowy, wielkiego melomana. Na fortepianie grał sam kompozytor, a na kluczowym dla tanga instrumencie – bandoneonie grał Rektor Akademii Muzycznej (dzisiaj Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina) w Warszawie, prof. Klaudiusz Baran. Koncert odbił się tak szerokim echem, że wkrótce zostaliśmy zaproszeni do jego wykonania w katedrze płockiej z okazji 950-lecia powstania diecezji.

„Misa a Buenos Aires” – akompaniuje kompozytor, Martin Palmeri

W koncertach Wielkiej Muzyki (tych w Dużej Auli) wielokrotnie uczestniczyła wielka postać świata muzycznego, pani Elżbieta Penderecka. Rozmawialiśmy często o wystawieniu na Politechnice jakiegoś dzieła profesora Krzysztofa Pendereckiego, jednego z największych współczesnych kompozytorów. Realizacja takiego zamiaru była trudna, tym bardziej, że zależało mi na osobistym poprowadzeniu koncertu przez Mistrza. Na początku 2015 roku prof. Penderecki odbierał doktorat honoris causa Uniwersytetu Zielonogórskiego i po uroczystościach, podczas spotkania „towarzyskiego” udało mi się właśnie w Zielonej Górze „dograć” temat. Zaproponowałem monumentalne dzieło „Siedem bram Jerozolimy”, na co profesor szybko się zgodził. W ten sposób 5 grudnia 2015 roku, na koniec obchodów stulecia polskojęzycznej Politechniki Warszawskiej, mieliśmy szczególny akcent w postaci 86 koncertu Wielkiej Muzyki z Krzysztofem Pendereckim jako dyrygentem. W trakcie przygotowań pojawił się pewien problem: pod koniec dzieła na tle orkiestry jest odczytywany w trzech częściach niezwykle dramatyczny fragment biblijnej Księgi Ezechiela. Partytura przewiduje tę melodeklamację albo w języku hebrajskim, albo po niemiecku. Kantor z Chicago, a nawet Jerzy Trela z Krakowa przekraczali nasze możliwości finansowe. Wtedy pani Elżbieta Penderecka powiedziała: „Skoro jest to rok stulecia uczelni polskojęzycznej, to tekst po polsku przedstawi polski profesor Politechniki”. W ten sposób po raz pierwszy siedziałem na koncercie przodem do widowni pośród wielkich solistów, którzy mi dyskretnie pomagali, wskazując momenty „wejścia”. Na pocieszenie dowiedziałem się, że nie tylko ja miałem z tym problem – Maestro miał w partyturze tekst po niemiecku i nie wiedział dokładnie kiedy kończę kolejny fragment. Na szczęście nikt nie zauważył lekkich opóźnień i wahań ze strony narratora oraz dyrygenta, nawet koneserzy dzieła.

„Siedem Bram Jerozolimy” – Mistrz rozpoczyna swoje wielkie dzieło

91 koncert (15.10.2016) był kolejnym wielkim wyzwaniem – opera Pucciniego „Tosca” w wersji półscenicznej. Pomysł „wypłynął” ze strony Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus, z którą od kilku lat bardzo owocnie współpracowaliśmy (Mahler, Penderecki), a mury Dużej Auli w sposób szczególny pasowały do klimatu opery. Nie obyło się bez trudnych momentów, jak to przy wielkich koncertach, ale wszystko zakończyło się pomyślnie. Szczególnie udana była scena z pierwszego aktu, kiedy zakrystianin okadza kaplicę. Ksiądz prałat Sowa wypożyczył nam kadzielnicę wraz z materiałem palnym i ziołami. Udzielił mi instrukcji obsługi i na próbie generalnej przekazałem to wszystko artyście-barytonowi, który grał rolę zakrystianina. Mieliśmy tylko problem z czujnikami dymu, ale udało nam się to rozwiązać dzięki znakomitej współpracy ze służbami pożarniczymi uczelni (oczywiście nie mogę wyjawić w jaki sposób – dałem słowo komendantowi). Tuż przed spektaklem podszedłem do barytona-zakrystianina i powiedziałem, że jak będzie okadzał, to w pierwszym rzędzie pośrodku będzie siedzieć ważna persona, którą należy potraktować w sposób szczególny. Artysta zrozumiał intencję i w ten sposób po raz pierwszy w historii Politechniki Warszawskiej jej Rektor został publicznie w Dużej Auli okadzony. Ciekawe, czy coś takiego się jeszcze wydarzy ….

„Tosca” – okadzanie Rektora PW

60-lecie klubu Stodoła uczciliśmy 93 koncertem (25.10.2016). Wystąpiły legendy polskiej piosenki – plejada gwiazd starszego i młodszego pokolenia, m. innymi Sława Przybylska, Ewa Bem, Magda Umer, Andrzej Rosiewicz, Kasia Kowalska, Natalia Przybysz. Wspaniałe utwory, genialne interpretacje, niepowtarzalna atmosfera. Na drugi dzień po koncercie pytam się studentów na wykładzie, czy ktoś był na koncercie (wcześniej bardzo zachęcałem). Zgłasza się kilka osób. Pytam o wrażenia – zaskakująco pozytywne i dojrzałe komentarze: „świetna muzyka, mądre teksty, pięknie zinterpretowane. Jeden ze studentów mówi, że szczególne wrażenie zrobiła na nim nieco starsza piosenkarka, „taka koło pięćdziesiątki”, która niemal fruwała na scenie, miała wspaniałą dykcję, a jej piosenka „Pamiętasz była jesień” była niezwykle poruszająca. Wyjaśniam, że to pierwsza dama polskiej piosenki, Sława Przybylska, która już kilka lat temu przekroczyła ósmą dekadę …

Legenda polskiej piosenki – Sława Przybylska – śpiewa na scenie Wielkiej Muzyki …

Setnym koncertem (13.01.2018) zainaugurowaliśmy na Politechnice Warszawskiej obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Koncert był swoistą retrospektywą, udało się zgromadzić wszystkie największe gwiazdy Wielkiej Muzyki, które wykonały największe przeboje z poprzednich 99 koncertów. Chór Akademicki PW zaskoczył wszystkich, kiedy wokół Dużej Auli w krużgankach pojawili się chórzyści i cudowna muzyka otoczyła ze wszystkich stron widownię, która wyraźnie wstrzymała oddech. Drugim premierowym wydarzeniem było gremialne wykonanie na koniec Bochemian Rapsody zespołu Quin, oczywiście dwukrotnie bisowane. Po koncercie podeszła do mnie Pani Kwestor i powiedziała: „to był najlepszy koncert, na jakim byłam”. Bardzo dziękuję w imieniu Wielkiej Muzyki i pozostawiam bez komentarza.

Setny koncert WMwMA – Tutti na scenie Dużej Auli

Wreszcie koncert 120, niemal dokładnie w dwudziestą rocznicę pierwszego koncertu Wielkiej Muzyki w Małej Auli. Ponownie retrospektywa, ale w wykonaniu wyłącznie politechnicznych zespołów artystycznych, w tym również Teatru PW! Orkiestra Rozrywkowa The Engineers Band połączyła swoje siły z kapelą Zespołu Pieśni i Tańca, co stworzyło dodatkowe możliwości wykonawcze.   I po raz drugi w historii Wielkiej Muzyki pozwoliłem sobie na proroctwo: „Proszę Państwa, możliwe że na naszych oczach rodzi się Orkiestra Symfoniczna Politechniki Warszawskiej”. Kto wie, może za rok – dwa w Koronie Artystycznej naszej uczelni pojawi się kolejna Perła ….

Orkiestra Symfoniczna Politechniki Warszawskiej ???